Właśnie wróciliście z wycieczki. Zrobiłaś masę zdjęć, które kolejny raz zostaną zgrane na dysk i zapomniane. Obejrzysz je raz, może dwa. A potem znikną pośród sterty wirtualnych fotek. Czy ten scenariusz nie wydaje Ci się znajomy? Ile razy tak postąpiłaś? Ja przyznaję się szczerze, że wielokrotnie.
Wcale nie musi tak być. Ja w tym roku postanowiłam sobie, że będę sukcesywnie zamykać nasze zdjęcia w albumach bądź fotoksiążkach. Dzięki uprzejmości firmy Saal Digital zaprojektowałam swoją fotoksiążkę. Muszę przyznać, że nieźle się przy tym bawiłam. Było mi bardzo trudno zdecydować, jakie z moich wspomnień zasługuje na druk. Wybór padł na wycieczkę do Torunia, do Centrum nowoczesności.
Jak powstawała fotoksiążka?
Wszystko zaczęło się od pobrania odpowiedniego programu, który miał ułatwić zaprojektowanie oraz realizację zamówienia. Sama obsługa była dziecinnie prosta, bardzo intuicyjna. Niestety w moim przypadku pojawiły się pewne problemy techniczne, które firma Saal Digital starała się rozwiązać w jak najkorzystniejszy dla mnie sposób. Z tego powodu obsługę techniczną mogę ocenić na piątkę a nawet piątkę z plusem.
Ostatecznie zdecydowałam się na mały rozmiar fotoksiążki. Wybrałam zdjęcia i skorzystałam z opcji dopasowania ich do odpowiednich miejsc w albumie. Szczerze polecam taką opcję, ponieważ potem można dokonać swoich zmian. Ja dokonałam kilku niewielkich zmian w układzie stron i zamieniłam miejscami kilka zdjęć. Na sam koniec zaprojektowałam okładkę. Cały proces tworzenia trwał 15, góra 20 minut. Potem złożyłam zamówienie i czekałam z niecierpliwością na przesyłkę.
Fotoksiążka w moich rękach
Na moje wspomnienia zamknięte w fotoksiążce nie musiałam długo czekać, ponieważ firma kurierska dostarczyła je w dość krótkim terminie.
Jesteście ciekawi jak moje wrażenia? Pierwsze co zwróciło moją uwagę, to sposób zapakowania. Fotoksiążka była zawinięta w specjalną folię i włożona do kartonika. Nie miała możliwości przesunięcia a tym bardziej zniszczenia w transporcie. Uważam, że była dobrze zabezpieczona, ponieważ dotarła do mnie w nienaruszonym stanie.
Po rozpakowaniu moim oczom ukazała się lśniąca okładka znacznej grubości. Trochę martwiłam się jak będzie się na niej prezentować wybrane przeze mnie zdjęcie ale zupełnie niepotrzebnie. Kolory są bardzo wyraziste. Po otwarciu fotoksiążki zobaczyłam, że jej strony są grube, coś jak papier fotograficzny. I to mnie zaskoczyło.
Fotoksiążka trafiła w ręce mojej prawie trzyletniej córki. Oglądała ją pewnie z 10 razy jak nie więcej. Podobały się jej nie tylko zdjęcia ale również grubość kartek, to że mogła je tak swobodnie przewracać. Oczywiście stwierdziła, że skoro tam są jej fotografie to fotoksiążka należy do niej 😉
Jednego jestem pewna. To nie ostatnia fotoksiążka jaką stworzyłam. Podoba mi się ten sposób przechowywania wspomnień. Samo projektowanie jest świetną zabawą i daje wiele możliwości. Marzy mi się jeszcze stworzenie albumu, coś na kształt Project Life ale o tym cicho sza. Może niedługo się spełni…
A Ty jak przechowujesz swoje zdjęcia?
Zgrywasz na dysk i zapominasz o nich? Czy może tworzysz albumy, fotoksiążki, plakaty? Jaki jest Twój sposób na przechowywanie wspomnień?