Dzisiaj na blogu zagościła Weronika. Jej największe marzenie to… Przeczytajcie wpis do końca a rozwiąże się ta zagadka. Czy Jej się uda? Będę trzymać kciuki 🙂
Historia Weroniki
Witam, mam na imię Weronika, mam 32 lata. Aktualnie nie pracuję zawodowo zajmuję się domem i 2,5 letnim synem.
Rękodziełem w szeroko rozumianym tego słowa znaczeniu zajmuję się od zawsze. Przerobiłam już chyba wszystko m.in. szycie, papierową wiklinę, koralikowe bransoletki, bombki karczochowe i wiele wiele innych. Jednak wszystko po jakimś czasie zaczynało mnie nudzić. Wierna zostałam tylko szydełku i drutom.
Przygodę z drutami zaczęłam jako 5-6 latka, nauczyła mnie tego babcia. Potem przez wiele lat nie robiłam nic tylko od czasu do czasu jakiś szalik 😉
Z szydełkiem moja historia wyglądała zupełnie inaczej, próbowała mnie nauczyć mama, ale nic z tego, ten drucik z haczykiem przerastał moje możliwości, tak mi się przynajmniej wydawało.

Jak Wam się podoba taka para? Czy te oczy mogą kłamać?
Do nauki szydełkowania powróciłam 5 lat temu, skłoniła mnie do tego chęć zajęcia czymś myśli i rąk. Po nieudanym małżeństwie, a później dwóch poronieniach wpadłam w depresję, nic mnie mnie nie cieszyło niczym nie umiałam się zainteresować, ktoś podsunął mi pomysł, żeby zająć czymś ręce żeby zbyt wiele nie rozmyślać. I to był strzał w dziesiątkę 😉
Trudne początki z szydełkiem
Wyciągnęłam z szafy jedyne szydełko jakie wtedy posiadałam, kupiłam kordonek ( bo nie wiem dlaczego miałam przeświadczenie, że szydełkiem robi się tylko serwetki 😀 ) i zaczęłam próby. No i nie szło, bardzo nie szło, mama mi pokazywała, ale jakoś mi to szydełko w ręce leżeć nie chciało.
Pominę fakt, że szydełko kompletnie nie dopasowane do kordonka, a kordonek no name, rozwarstwiający się tak, że bardziej już chyba nie mógł. Jednak zawzięłam się i musiałam się nauczyć.

Na odgonienie zimy breloczki z bałwankiem.
Skoro tłumaczenie twarzą w twarz nie działało to spróbowałam z YT , też nie bardzo, bo mało widoczne były dla mnie manewry szydełkiem 😉
Podejście nr 3 kupiłam gazetkę z wzorami i się zaczęło 😉 oznaczenia i jak wykonać dany słupek sprawdziłam w internecie i zaczęła się produkcja. Przez rok codziennie dłubałam serwetki, powstała ich cała masa.
Po jakimś czasie entuzjazm osłabł i zajęłam się czymś innym do czasu, jak rok w temu w marcu poznałam amigurumi, A konkretnie kurczaczka wielkanocnego 🙂 zapragnęłam takiego mieć 🙂
Moje projekty
Od tej pory zaczęło się konkretnie. Pomysł goni pomysł 🙂 Mam na swoim koncie kilka własnych projektów.

Kocyk z serduszkami wymaga trochę pracy ale efekt jest wart zachodu.
Oprócz zabawek robię kocyki, torby mochile, ubrania, czapki, chusty.

Mochila zachwyciła mnie wzorem.
Cały czas staram się doskonalić mój warsztat, cały czas się uczę, próbuje nowych technik, szukam lepszych rozwiązań dla znanych zagadnień.

Co powiecie na taką ośmiornicę? Jest ogromna!
Szydełko z formy terapii stało się moją pasją miłością. Nie wyobrażam sobie dnia bez choćby chwilki z szydełkiem.
Największe marzenie
Moim największym marzeniem jest w przyszłości zmienić pasję na prace, lecz na razie wydaje mi się że jeszcze trochę muszę podszlifować umiejętności.

A co powiecie na takiego zwierzaka? Gotowy na każdą pogodę.
Weronika od niedawna prowadzi fanpage, gdzie można obejrzeć jej dotychczasowe prace. Zajrzyjcie i rozgośćcie się.
Z prac bohaterki dzisiejszego wpisu zrodziło się moje największe marzenie – mochila. Zakochałam się w tym kształcie i możliwościach wrabiania wzoru. Troszkę zazdroszczę Weronice ale tylko troszkę 😉
Ja ze swojej strony serdecznie Was zapraszam do przeczytania wpisu o drewnianych rączkach Ani oraz Iwony o jej początkach szydełkowania.
A już dzisiaj zapraszam Was na kolejny wpis z serii Moje początki z szydełkiem.
A może i Wy macie ochotę opowiedzieć swoją historię? Czekam na Wasze maile opisujące początki z szydełkiem. ?