Każde dziecko ma jakieś marzenie. Dla nas mogą wydać się one zbyt proste, banalne. Dla nas te dziecięce marzenia mogą nie zasługiwać na miano marzeń ale dla naszych pociech są bardzo ważne. Moja córka też miała takie małe, banalne marzenie.
Marzenie Dorotki
– Mamo, czy wiesz, że jest zimno?
– Wiem.
– A wiesz, że Uszatemu jest zimno?
– Naprawdę? Przecież ma futerko.
– Ale nie ma czapki, szalika i sweterka.
– I co w związku z tym?
– Trzeba mu zrobić!
Skoro trzeba zrobić, to Mama zrobi. A jakże! Przecież marzenia trzeba spełniać a w szczególności te dziecięce.
Uszaty
W tej całej historii kluczową rolę odgrywa Uszaty, ukochana przytulanka córeczki. Króliczek, który jest ze mną od pewnie dwudziestu lat. Teraz rolę opiekunki przejęła córka. Są nierozłącznym towarzyszami zabaw i wycieczek. Bardzo rzadko zostawia go w domu. Uszaty nie był moją ulubioną przytulanką, ponieważ moim przyjacielem był mały zielony misiek, którego mam do dzisiaj choć jest już bardzo sfatygowany. Co do króliczka, to należał do mojej kolekcji. Był jednym z wielu króliczków, które bardzo kochałam. Nie pamiętam jak do mnie trafił ale najprawdopodobniej sama go kupiłam w jednym z wielu secondhandów.
Jak to się stało, że Dorcia wybrała go na swoją ulubioną przytulankę? Sami tego nie wiemy.
Akcja ubranko dla Uszatego
Przyznam się szczerze, że długo to trwało zanim podjęłam się zrobienia ubranka. Moja Mama nawet żartowała, że do przyszłej zimy nie zdążę. Jednak ciągłe napominania córki sprawiły, że musiałam w końcu zrealizować jej małe dziecięce marzenie. Ja wybrałam rodzaj włóczki, ona kolor – oczywiście zielony.
Ubranko powstało szybciej niż się tego spodziewała sama zainteresowana. Pierwsza powstała czapeczka. Koniecznie musiała być z dziurą na uszy. Robiłam ją w pociągu, który jechał do Tucholi. Zanim wysiadłyśmy czapka była gotowa, no może prawie bo nie miałam nożyczek i musiałam czekać aż dojedziemy do domu moich Rodziców. Troszkę później zrobiłam sweterek, który składa się z dwóch prostokątów bez zbędnych wzorów i dodatków. Kiedy wróciłyśmy do swojego domu pochowałam wszystkie nitki i Uszaty mógł założyć sweterek i czapkę. Oczywiście Dorcia stwierdziła, że koniecznie muszę mu dorobić szalik i tak następnego dnia w przerwie pomiędzy obowiązkami domowymi w niecałe 10 minut powstał szaliczek.
Teraz, kiedy tylko wychodzimy na dwór córka ubiera Uszatego w czapkę, sweterek i szalik. Jest zadowolona, że jej ukochanej przytulance nie jest zimno.
A Wy, co ostatnio zrobiliście dla swoich dzieci? Jak sprawiliście im radość?
Kto z Was ma ochotę pomóc mi rozwikłać zagadkę zaginionych wzorów? Niestety serwetki nadal nie zostały skończone.