Gdy po raz pierwszy go zobaczyłam, to nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Chleb z naczynia żaroodpornego, w dodatku z pokrywką? To nie może się udać. Ba, to nie ma prawa się udać. Jeszcze większe było moje zdziwienie, kiedy przeczytałam, że taki chleb z powodzeniem udaje się w garnku żeliwnym. Pierwotny przepis możecie znaleźć na tym blogu. Autorka dodała do chleba szklankę ziaren czego ja nie zrobiłam.

SKŁADNIKI

  • 350g mąki pszennej (typ 650)
  • 200g mąki żytniej żurkowej (typ1200)
  • 1 łyżeczka soli
  • 1 łyżka oliwy
  • 25g świeżych drożdzy
  • 1 łyżeczka cukru
  • 1,5 szklanki ciepłej wody (w żadnym wypadku gorącej!)

PRZYGOTOWANIE

Zaczynamy od rozkruszenia drożdży w większym naczyniu. Dosypujemy łyżeczkę cukru i mąki (dowolnej, ja wsypałam łyżeczkę ze zmieszanych mąk). Zalewamy to połową ciepłej wody. Ważne jest, żeby mieszać do momentu rozpuszczenia wszystkich składników. Potem dać drożdżom spokój i odstawić na około 15 minut aż rozczyn zacznie pracować i pojawią się bąbelki.

W drugiej misce wymieszać obie mąki i sól. Wlać oliwę, resztę ciepłej wody i rozczyn drożdżowy. Na początku mieszać drewnianą łyżką a potem skończyć wyrabianie ciasta ręką. Jeżeli masa wyjdzie nam zbyt gęsta, to można jeszcze ją uratować dodając 2/3 łyżki wody.

I w tym miejscu po raz kolejny autorka mnie zdziwiła. Miskę z ciastem owinąć szczelnie folią spożywczą i wstawić do lodówki. Ale jak to? Do lodówki? Przecież ciasto drożdżowe, żeby wyrosnąć potrzebuje ciepła. Ale, ku mojemu zdziwieniu następnego ranka wyjmuję miskę z lodówki i okazuje się, że ciasto na chleb znacznie zwiększyło swoją objętość. Niemożliwe stało się możliwe 🙂

Następnym krokiem jest wyrobienie chleba na podsypanej mąką stolnicy do momentu, kiedy stwierdzimy, ze przestał kleić się do rąk. Formujemy dowolny kształt bochenka, przykrywamy ściereczką i odstawiamy na około 40 minut do wyrośnięcia.

W międzyczasie wstawiamy do zimnego piekarnika naczynie żaroodporne wraz z pokrywką, bo wszak nie można do nagrzanego, bo pęknie. Nastawiamy na temperaturę 220 stopni. Wstawiamy chleb do naczynia, przykrywamy pokrywką i zmniejszamy temperaturę do 200 stopni. Pieczemy 30 minut w 1/3 wysokości piekarnika mając ustawioną grzałkę góra – dół, bez termoobiegu. Po tym czasie należy piec jeszcze około 20 minut.

Kiedy chleb uznajemy za upieczony? Wtedy, kiedy po postukaniu wydaje głuchy dźwięk.

Ostatnim elementem jest wyjęcie naczynia żaroodpornego z piekarnika i ostudzenie chleba na metalowej kratce aby nadmiar wody miał szansę odparować.

I jakie moje wrażenia?

  1. Chleb mięciutki w środku (jeszcze nigdy mi taki nie wyszedł).
  2. Skórka trochę twarda ale podobno tak ma być. Za to na drugi dzień było widać i czuć, że skórka jest miękciejsza.
  3. Chleb zachował świeżość przez  3 dni.

SMACZNEGO!
[printfriendly]